środa, 31 lipca 2013

Rozdział 20

Poprzedniej nocy nie rozstałam się już z Harrym. Rano obudziłam się z myślą, że właśnie nadszedł ten jakże niemiły dla mnie dzień.
Harry zniknął gdzieś, jak powiedział ''przestudiować'' trasę, którą będzie musiał pokonać. Z tego co wiem, udział będzie brało ok. 50 uczestników. Wyścig jest wieczorem, a ja z każdą minutą czuję coraz większy strach. Nie mam nawet pojęcia, jakim cudem zasnęłam tej nocy. Gdyby nie brunet, który ciągle dodawał mi otuchy, zapewniając że wszystko będzie dobrze ( w co i tak mało wierzyłam, bo skąd on do cholery może wiedzieć, czy mu się coś stanie, czy nie!?) to tą noc zaliczyłabym do bezsennych. Sama nie wiem dlaczego, ale czułam że stanie się coś złego. Zawsze miałam skłonności, do myślenia o najgorszym, więc mam nadzieje że teraz też będzie to tylko wybryk mojej rozhulanej wyobraźni. Nim się spostrzegłam, emocje które szalały w mojej głowie stały się namaczalne.  Słone łzy spłynęły z moich oczu, w dodatku na nieszczęście do pokoju wszedł uśmiechnięty Harry, który najwyraźniej wrócił już do domu.
- Selena, mówiłem ci już  że naprawdę nie masz się o  co martwić. - Powiedział siadając obok mnie na kanapie.
- M.. możesz si..ię jeszcze wycofać Haz..- Powiedziałam ocierając pojedynczą łzę. - Chcę, żebyś się wycofał.- Poprawiłam, choć wiedziałam że tego nie zrobi. Mężczyźni i te ich zasrane ego..
- kochanie.. Wiesz że nie zrezygnuje- przytulił mnie. Ten mały gest, zamiast poprawić mi humor wprawił mnie w jeszcze większe drgawki. Słowa jak na złość ugrzęzły mi w gardle.
- Wiem. - Tylko tyle zdołałam z siebie wydusić.

                                              ***
Powoli wyjeżdżaliśmy z nigdy nie śpiącego Londynu. Była ok. 19:30 i z każdą minutą zbliżaliśmy się do początku starcia. Wjeżdżaliśmy w coraz większy las. Już kilka minut później całkowicie się w nim zagłębiliśmy. 

                                              *** 

Jakiś gruby facet oznajmił właśnie przez megafon, że za 15 minut zacznie się wyścig i poprosił zawodników na linie startu.  Z tego co słyszałam, to zawodnicy będą musieli zrobić 20 okrążeń, wyprzedzając jak najwięcej aut. Czyli tak jak normalnie. Kto pierwszy ten wygrywa. Na start zjeżdżała się coraz większa liczba aut. Wszystkie były w jaskrawych kolorach, tylko niekiedy zauważałam odcienie szarości. W jednym ze samochodów dostrzegłam Harrego. Przyznam szczerze, że jego wyścigówka zrobiła nade mną wrażenie. Nie zdziwiłam się nawet zbytnio, że była w kruczoczarnym odcieniu. Wydawało mi się to odzwierciedleniem ciemności, którą w sobie skrywał. Byłam zaskoczona, kiedy nagle wyszedł z auta i truchtem pobiegł do bocznego namiotu. Zrezygnował? Nie. Nie on. Stałam tak, zamyślona nad powodami ucieczki kędzierzawego, aż nagle poczułam obejmowanie w tali. Na ułamek sekundy stanęłam wmurowana i już chciałam się wyrywać, kiedy poczułam przyjemny zapach jego perfum. Zapach marzenia. Mojego marzenia.
- A może tak buziak na szczęście?- Spytał, odwracając mnie w swoją stronę. Zrobił słodkie oczka, ale nawet i bez tego dostał by czego chciał. Uśmiechnęłam się i wplotłam palce w bardzo zmierzwione już dzisiaj loki. Nasze usta dzieliły centymetry. Przez kilka sekund stykaliśmy się czołami, aby po chwili złączyć wargi w namiętnym pocałunku. Nasze języki toczyły bitwę o dominację, nie była to jednak jakaś wyjątkowo brutalna walka. Przypominała ona bardziej romantyczny taniec, który szybko zawładnął obojga ludźmi. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Pocałunki stawały się coraz bardziej zachłanne, pogłębiały się, a ja czułam jak nogi odmawiają mi powoli posłuszeństwa. Wyciągnęłam dłonie z loków chłopaka i oplotłam je mocno na jego szyi, próbując utrzymać równowagę na nogach, które z każdą sekundą coraz bardziej przypominały watę. A co, jeśli to nasz ostatni pocałunek? O nie Selena. Nawet tak nie myśl. Zaczęłam tracić oddech. Sekundy stawały się minutami, minuty godzinami. Zaraz zemdleje- pomyślałam.  W moich ciele zaczęło rosnąć pożądanie. Czułam, jakbyśmy byli sami, w swoim małym, intymnym świecie. ''ZAWODNIK NR. 18 PROSZONY NA START!'' - Odezwał się znajomy już mi głos grubego mężczyzny. 
- Kurwa! - Harry oderwał się od moich ust. to najwyraźniej jego numer. Wszystkie dźwięki zaczęły do mnie powracać. Wszystkie szumy, głosy zgromadzonych ludzi zaczynały docierać do mojego umysłu. Chwyciłam się barierki, aby nie stracić równowagi. Wdech- wydech - myślałam.  Mój umysł zaczął trzeźwieć z błogiego stanu, do którego teraz tak bardzo chciałam powrócić. 
- idź- Wyszeptałam na tyle cicho, że nie byłam pewna czy Harry był w stanie to usłyszeć. Obydwoje nadal szybko oddychaliśmy. Usłyszał. 
-Wrócimy do tego. - Uśmiechnęłam się na dźwięk jego słów. - trzymaj. - Wręczył mi różę, którą przez ten cały czas trzymał w ręku. Wcześniej byłam zbyt zamroczona jego szafirowymi tęczówkami by ją dostrzec.

- Dziękuję! - krzyknęłam i ostatni raz pocałowałam go delikatnie, po czym odszedł. Widziałam jak powoli wchodzi do auta, uśmiechając się przy tym do mnie. Po kilku minutach wszystkie wyścigówki ruszyły z piskiem opon, na dźwięk głośnego strzału, który wydał pistolet trzymany w ręku przerażająco wysokiego  mężczyzny. Auto Harrego co chwile znikało mi z oczu. Czas dłużył się niemiłosiernie, w dodatku nadal złe przeczucia zadręczały mój i tak już nie spokojny umysł. kruczoczarny samochód jechał tuż za jaskrawoniebieskim. Nadeszło ostatnie okrążenie. Właśnie zauważyłam, że już od dłuższego czasu ściskam główkę biednego kwiatka. Szybko oderwałam od niej dłoń. Na tyle szybko, że większość płatków oderwało się razem z nią. To teraz akurat mało mnie interesowało. Przejechałam wzrokiem po wszystkich ludziach zebranych koło mnie. Było ich nienormalnie dużo. Czyżby nie wiedzieli, że te wyścigi nie są do końca.. legalne? A może są? Nie.. niestety nie są. 
Wróciłam wzrokiem na tor. Harry akurat przekraczał linię mety. Jako pierwszy. Z ust zebranym ludzi wydobywały się krzyki pomieszane z piskiem. Dźwięk trąbki sprawił, że mocno zamknęłam powieki, ogłuszona przeraźliwie głośnym dźwiękiem. Nie byłam przyzwyczajona do takich odgłosów. Pierwszy raz jestem na tego typu wyścigach.. Nigdy nie interesowałam się zbytnio sportem, wydawało mi się że nie jest to ''zabawa'' dla kobiet. tym bardziej wyścigi. Ku mojemu zdziwieniu auto Harrego nie zatrzymało się po wygranej. Jechało prosto, aż z wielkim impetem uderzyło w drzewo i przekoziołkowując parę razy zatrzymało się do góry oponami. Przy aucie zgromadzało się coraz więcej ludzi, w tym ja. Stałam z boku obserwując jak rzekomy lekarz podchodzi do auta i usiłuje sprawdzić puls chłopaka. Oczy zaszły mi mgłą, kiedy zauważyłam jak człowiek kręci przecząco głową, najwyraźniej na znak że Harry.. Nie. Nie wypowiem tego. Prędzej uduszę się powietrzem, którym nie oddycha już moje marzenie. Instynktownie zaczęłam się cofać, nie zważając na ludzi których bezwstydnie co chwile trąciłam. Kilka obelg w moją stronę odbiło się echem w mojej głowie, ale stopniowo nikły zostawiając tam nieprzyjemną pustkę. W żadnym stopniu nie wyglądało to tak jak w filmach. Nie krzyczałam, ani nie próbowałam  przywrócić ukochanemu życia, które uleciało już pewnie daleko od martwego, pięknego chłopaka. Czułam że zaraz zemdleje. Serce podeszło mi do gardła powodując duszącą gulę w moich ustach. Boleśnie upadłam na ziemie mocno uderzając głową o konar drzewa. Nie czułam wtedy fizycznego bólu. Czułam tylko ten psychiczny, który zabijał mnie od środka. Czułam jak odpadam w nieświadomość. Oddychaj Selena. oddychaj - Myślałam, choć miałam ochotę zemdleć i otworzyć oczy dopiero w ramionach Harrego. Nie ma znaczenia gdzie. Czy tu, na ziemi, czy w nieznanej krainie wiecznego szczęścia. Otworzyłam gwałtownie oczy. Czułam się jak pod wpływem jakiegoś nie znanego mi narkotyku. Nagły przypływ adrenaliny spowodował że pośpiesznie wstałam i podbiegając to pierwszego lepszego auta, które właśnie miało odjeżdżać weszłam do środka i niewzruszona postawnym mężczyzną, przez którego normalnie mój umysł wariował by ze strachu podałam  adres mojego domu i kazałam tam się zawieść. 
Uśmiechał się do mnie dziwacznie, ale ja patrzałam tylko ślepo przed siebie. Spojrzałam na swoje dłonie. W jednej z nich nadal trzymałam róże, na której zostały jeszcze tylko dwa piękne płatki. Rozluźniłam uścisk i dopiero teraz poczułam przerażający bul dłoni. Ostre kolce poraniły ją, zostawiając niewielkie wgłębienia, z których powoli sączyła się krew. Zacisnęłam ją znowu mocno w pięści, upewniając się że zostaną po tym blizny, bo róża uschnię, a one nie. Na zawsze zostaną pamiątką po chłopaku, od którego tak przerażająco się uzależniłam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No cześć kochani! Wróciłam z wakacji więc od razu postanowiłam wziąć się za nowy rozdział. Jest dosyć długi, i mam nadzieje że się spodoba, bo bardzo się nad nim starałam i na pewno wchłonęłam w niego wiele emocji, tych przyjemnych, i tych stanowczo mniej. No  więc  proszę o komentowanie i głosowanie w ankiecie, bo każdy kom ( Nawet ten mało pozytywny) daje mi chęć do dalszego pisania tego opowiadania. Następny rozdział dodam z za kilka dni. Miłego czytania ;)

PS. Zmieniłam wygląd bloga, więc było by mi bardzo miło, gdybyście napisali czy wam się podoba, bo jeśli nie to jeszcze nad nim trochę popracuję. 

6 komentarzy:

  1. Woow swietne! Ale Harry... On naprawde umarl? :c to niemozliwe! Nie moze! :(


    Zapraszam na moje opowiadanie z Harrym dna-harrystyles-fanfiction.blogspot.com mam nadzieje ze sie spodoba

    OdpowiedzUsuń
  2. Cooooo? nie wierze w to, że umarł, to nie możliwe;(. Dopiero dzisiaj natrafiłam na twoje opowiadanie;D. Jest świetnie, naprawdę;).
    Pozdrawiam i życzę weny<3
    KAMA;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)) To na prawdę wiele dla mnie znaczy .

      Usuń
  3. O boże .. NIE , to NIE może byc prawda , czyzby znowu natrafiłam na blog w którym harry umiera ?! O boże , tylko nie to . Nie , nie , nie ;c
    Lati <3

    OdpowiedzUsuń
  4. super ale jest jeden błąd ortograficzy ból pisze się przez ó z kreską ale tak to dobrze rozpłakałam się chyba tylko directionerki płakały

    OdpowiedzUsuń