Wchodząc zapłakana do domu, zauważyłam Lucasa siedzącego na kanapie. Nie zwracając na niego większej uwagi, pogrążona we własnych przemyśleniach powoli zmierzałam do schodów prowadzących na górę domu, na której znajdował się mój pokój.
Nagle poczułam szarpnięcie za nadgarstek. Odwróciłam się w stronę ''napastnika'' i widząc złego, a zarazem zmartwionego Lucasa nieco się uspokoiłam, przypominając sobie, że przecież jestem we własnym mieszkaniu z daleka od nieprzyjemnych ludzi.. nie licząc oczywiście chłoptasia mojej mamy, która jeszcze nie uraczyła mojego wzroku swoją obecnością.
- Przestrzeń osobista. - Powiedziałam mało entuzjastycznie, czując że zaraz upadnę. Myśl o martwym ciele Harrego ani na chwile nie opuszczała mojego umysłu. Moje oczy powoli zachodziły mgłą, pogrążając mnie znowu we własnym świecie rozpaczy. Postawiłam krok na pierwszym schodku. Mój umysł wykonywał to rutynowo, bo gdyby tak nie było zgubiłabym się w domu w którym mieszkam już ponad rok. Poczułam szarpnięcie za nadgarstek, co lekko otrzeźwiło mój umysł i odwróciłam się w stronę Lucasa, którego tak bardzo nie chciałam teraz widzieć. Nie chciałam w ogóle widzieć. Ale liczy się szczęście mamy, Prawda? A może moje ?
- To przez Harrego, prawda?- jego słowa odbiły się echem w mojej głowie. Przez Harrego? A co on mi niby zrobił? A..tak.. zostawił mnie. Zostawił mnie samą na pożarcie światu, przez który i tak nie chciałam podążać bez mojego marzenia.
- yhym.. - Wypaplałam niewyraźnie i chwyciłam się barierki schodów by utrzymać się na nogach. W oczach Lucasa widziałam tylko złość. Ale o co się złościł? Przecież Harry nie umarł specjalnie.. nie chciał mnie zostawić. A może chciał?
- Co ten kutas ci kurwa zrobił!? Zabije gnoja!- Sprawa załatwiona idioto, już go nie ma- Pomyślałam. W moich oczach znów pojawiły się łzy. Mocno ścisnęłam oczy pozwalając im swobodnie spłynąć po moich czerwonych policzkach.
- Nigdy więcej go tak nie nazywaj! Rozumiesz?!- Krzyknęłam tak głośno, że założę się że ludzie mieszkający kilka domów dalej wyraźnie usłyszeli każde słowo. - Nienawidzę cie! Nienawidzę mamy za to że za ciebie wyszła! Nienawidzę tego cholernego życia. - Krzyczałam nadal, i mogła bym dalej wypowiadać się na temat jak bardzo nienawidzę jego, siebie, klaunów i ludzi w sandałach, ale nagle rozpłakałam się jak małe dziecko i z całej siły uderzyłam go w twarz. Po pokoju rozszedł się stłumiony szloch, pomieszany z odgłosem bosych stóp wspinających się po schodach i bicia serca młodej, zagubionej dziewczyny. Weszłam do swojego pokoju, i tak szybko jak zatrzasnęłam drzwi, tak szybko osunęłam się na ziemie.
Nie mam pojęcia ile tak siedziałam, ale gdy tylko mój organizm nabrał wystarczająco wiele siły aby wstać, podeszłam do szafy wyrzucając z niej wszystkie moje ubrania, by na końcu wepchać je do walizki. Nic nie trzymało mnie już w Londynie. Spokojnie mogłam wracać do mojego rodzinnego państwa. Bo poco miałabym tu zostawać sama, nie licząc przyjaciółki która ma wiele innych przyjaciół i na pewno nie chciałaby zadawać się ze zdołowaną, samotną dziewczyną. Bo jestem zdołowana, prawda? i jestem dziewczyną? Powoli popadałam w chandrę. Mój umysł nie funkcjonował poprawnie. Kiedy pakowałam kosmetyki, na dnie pudełeczka zauważyłam żyletkę. obróciłam ją kilka razy w palcach badając jej
ostrą strukturę. Czy mogłabym to zrobić? - Myślałam. Czy mam dla czego żyć? I czy mam dla KOGO żyć? Czy ktoś zauważyłby moje zniknięcie? I najważniejsze- Czy chcę zniknąć? Wrzuciłam ją z powrotem i powróciłam do dalszego pakowania rzeczy. Kiedy w rogu pokoju stało już kilka walizek postanowiłam iść spać. Poszłam do łazienki, biorąc ze sobą koszulę nocną. Postać którą zobaczyłam w lustrze nie była tą samą, z przed kilku dni. Włosy sterczące na wszystkie strony, spuchnięte oczy, rozmazany makijaż. Czarne smugi na policzkach, przypominały o hektolitrach wody które wylałam z siebie. Weszłam pod prysznic. Lodowata woda otrzeźwiała lekko moje zmysły. Stałam pod zimną taflą wody przez jakieś 30 minut, aż wreszcie zziębnięta weszłam do sypialni i położyłam się na łóżku. Niegdyś miękki materac, dziś palił mnie w plecy niczym wbijające się miliony igieł. Tej nocy śnił się mi tylko jeden chłopak. Stał przede mną wyciągając w moją stronę rękę, lecz ja po prostu wlepiałam ślepy wzrok w jego twarz, wiedząc że to tylko sen i starając się zapamiętać każdą rysę jego twarzy, każdą zmarszczkę, każdy detal. Chłopak się niecierpliwił, widziałam to w jego oczach. Także wyciągnęłam w jego stronę rękę. Kiedy nasze dłonie dzieliły centymetry, on po prostu znikł. Znikł, zostawiając mnie samą w ślepym zaułku, w labiryncie, z którego nie potrafiłam się wydostać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć kochani ;) Wiem że rozdział trochę przynudza, ale następne będą lepsze. Mam przynajmniej taką nadzieje.Proszę każdą osobę, która to przeczyta o zostawienie komentarza. Dla was to minutka, a mnie zadowoli nawet głupie ''czytam'', bo mam w tedy pewność że nie pisze dla powietrza.
Nagle poczułam szarpnięcie za nadgarstek. Odwróciłam się w stronę ''napastnika'' i widząc złego, a zarazem zmartwionego Lucasa nieco się uspokoiłam, przypominając sobie, że przecież jestem we własnym mieszkaniu z daleka od nieprzyjemnych ludzi.. nie licząc oczywiście chłoptasia mojej mamy, która jeszcze nie uraczyła mojego wzroku swoją obecnością.
- Przestrzeń osobista. - Powiedziałam mało entuzjastycznie, czując że zaraz upadnę. Myśl o martwym ciele Harrego ani na chwile nie opuszczała mojego umysłu. Moje oczy powoli zachodziły mgłą, pogrążając mnie znowu we własnym świecie rozpaczy. Postawiłam krok na pierwszym schodku. Mój umysł wykonywał to rutynowo, bo gdyby tak nie było zgubiłabym się w domu w którym mieszkam już ponad rok. Poczułam szarpnięcie za nadgarstek, co lekko otrzeźwiło mój umysł i odwróciłam się w stronę Lucasa, którego tak bardzo nie chciałam teraz widzieć. Nie chciałam w ogóle widzieć. Ale liczy się szczęście mamy, Prawda? A może moje ?
- To przez Harrego, prawda?- jego słowa odbiły się echem w mojej głowie. Przez Harrego? A co on mi niby zrobił? A..tak.. zostawił mnie. Zostawił mnie samą na pożarcie światu, przez który i tak nie chciałam podążać bez mojego marzenia.
- yhym.. - Wypaplałam niewyraźnie i chwyciłam się barierki schodów by utrzymać się na nogach. W oczach Lucasa widziałam tylko złość. Ale o co się złościł? Przecież Harry nie umarł specjalnie.. nie chciał mnie zostawić. A może chciał?
- Co ten kutas ci kurwa zrobił!? Zabije gnoja!- Sprawa załatwiona idioto, już go nie ma- Pomyślałam. W moich oczach znów pojawiły się łzy. Mocno ścisnęłam oczy pozwalając im swobodnie spłynąć po moich czerwonych policzkach.
- Nigdy więcej go tak nie nazywaj! Rozumiesz?!- Krzyknęłam tak głośno, że założę się że ludzie mieszkający kilka domów dalej wyraźnie usłyszeli każde słowo. - Nienawidzę cie! Nienawidzę mamy za to że za ciebie wyszła! Nienawidzę tego cholernego życia. - Krzyczałam nadal, i mogła bym dalej wypowiadać się na temat jak bardzo nienawidzę jego, siebie, klaunów i ludzi w sandałach, ale nagle rozpłakałam się jak małe dziecko i z całej siły uderzyłam go w twarz. Po pokoju rozszedł się stłumiony szloch, pomieszany z odgłosem bosych stóp wspinających się po schodach i bicia serca młodej, zagubionej dziewczyny. Weszłam do swojego pokoju, i tak szybko jak zatrzasnęłam drzwi, tak szybko osunęłam się na ziemie.
Nie mam pojęcia ile tak siedziałam, ale gdy tylko mój organizm nabrał wystarczająco wiele siły aby wstać, podeszłam do szafy wyrzucając z niej wszystkie moje ubrania, by na końcu wepchać je do walizki. Nic nie trzymało mnie już w Londynie. Spokojnie mogłam wracać do mojego rodzinnego państwa. Bo poco miałabym tu zostawać sama, nie licząc przyjaciółki która ma wiele innych przyjaciół i na pewno nie chciałaby zadawać się ze zdołowaną, samotną dziewczyną. Bo jestem zdołowana, prawda? i jestem dziewczyną? Powoli popadałam w chandrę. Mój umysł nie funkcjonował poprawnie. Kiedy pakowałam kosmetyki, na dnie pudełeczka zauważyłam żyletkę. obróciłam ją kilka razy w palcach badając jej
ostrą strukturę. Czy mogłabym to zrobić? - Myślałam. Czy mam dla czego żyć? I czy mam dla KOGO żyć? Czy ktoś zauważyłby moje zniknięcie? I najważniejsze- Czy chcę zniknąć? Wrzuciłam ją z powrotem i powróciłam do dalszego pakowania rzeczy. Kiedy w rogu pokoju stało już kilka walizek postanowiłam iść spać. Poszłam do łazienki, biorąc ze sobą koszulę nocną. Postać którą zobaczyłam w lustrze nie była tą samą, z przed kilku dni. Włosy sterczące na wszystkie strony, spuchnięte oczy, rozmazany makijaż. Czarne smugi na policzkach, przypominały o hektolitrach wody które wylałam z siebie. Weszłam pod prysznic. Lodowata woda otrzeźwiała lekko moje zmysły. Stałam pod zimną taflą wody przez jakieś 30 minut, aż wreszcie zziębnięta weszłam do sypialni i położyłam się na łóżku. Niegdyś miękki materac, dziś palił mnie w plecy niczym wbijające się miliony igieł. Tej nocy śnił się mi tylko jeden chłopak. Stał przede mną wyciągając w moją stronę rękę, lecz ja po prostu wlepiałam ślepy wzrok w jego twarz, wiedząc że to tylko sen i starając się zapamiętać każdą rysę jego twarzy, każdą zmarszczkę, każdy detal. Chłopak się niecierpliwił, widziałam to w jego oczach. Także wyciągnęłam w jego stronę rękę. Kiedy nasze dłonie dzieliły centymetry, on po prostu znikł. Znikł, zostawiając mnie samą w ślepym zaułku, w labiryncie, z którego nie potrafiłam się wydostać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć kochani ;) Wiem że rozdział trochę przynudza, ale następne będą lepsze. Mam przynajmniej taką nadzieje.Proszę każdą osobę, która to przeczyta o zostawienie komentarza. Dla was to minutka, a mnie zadowoli nawet głupie ''czytam'', bo mam w tedy pewność że nie pisze dla powietrza.
Świetny rozdział !
OdpowiedzUsuńWpadłam dzisiaj na tego bloga i jestem ciekawa dalszych akcji :)
mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach ?
GK. xx
@GmymemoriesK
jasne nie ma sprawy. Napisałam do cb. już z konta, żebyś wiedziała kim jestem ;))
Usuńkolejny rozdział !!!!!! :D
OdpowiedzUsuń;( smutne... :( Ale fajnie piszesz
OdpowiedzUsuńNie zawsze będzie tak smutno :))
UsuńDziewczyno!!!!! Ten blog jest zajebisty!!!!! Szkoda mi Seleny ale wydaje mi się że Harry jednak nie umarł, a może umarł? Tego nie jestem pewna! A co do bloga to pisz dalej!!!!!
OdpowiedzUsuńDziękii :))))
UsuńCudny blog ! :)
OdpowiedzUsuńKocham to!!!
OdpowiedzUsuńO boże .. sumtne ;'(
OdpowiedzUsuńLati <3
No dawaj to jest boskie kocham cię i Harr'ego i wiem teraz że spełnie wszystkie moje marzenia poznać 1D i powiedzieć Hazzie I Love <3 i to dzięki tobie dzięki ci jestem silna zrobię to nie waham się ale mam 12 ale to nie chodzi o wiek tylko że się kocha i błagam pisz cały czas bo dodajesz mi otuchy do tego <3 Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie! Kooocham cię! <33
OdpowiedzUsuńdlaczego placze to tylko wymyslona historyjka a czytając ją mam wrazenie jakby to była wyrwana kartka z pamiętnika życia
OdpowiedzUsuńPłacze chyba pierwszy raz
OdpowiedzUsuńŚWIETNA Jesteś
Popłakałam się
OdpowiedzUsuń